Chorujesz przez zatrute środowisko czy przez „swoją głowę”?

Czy to akako pełne cukru i tłuszczu oraz chemii i barwników może zabić?

Wczoraj udało mi się skończyć serię „Tajemnicze choroby”. Tak się złożyło, że kilka ostatnich odchinków obejrzeliśmy razem z dziećmi dzięki temu miałam okazję porozmawiać z nimi o tym jaką ogromną rolę w procesie choroby i zdrowienia pełni nasz umysł. (Żeby to dobrze wytłumaczyć nagram niedługo film, ale nie dziś bo znów jestem po nieprzespanej nocy (za to odkrylam kilka niezłych relaksujących muzyczek i relaksacji :P) Bardzo Wam polecam serię o osóbach cierpiących na „Tajemnicze choroby”. Do obejrzenia na platformie Netflix.

Oczywiście nie twierdzę, że bohaterowie nie mają one boreliozy, zatrucia mykotoksynami i metalami ciężkimi lub, że ich implanty nie przewodzą fal radiowych prosto do mózgu. Pewnie tak jest, ale jakby zbadać każdego z nas najprawdopodobniej mielibyśmy podobne wyniki jak bohaterowie serialu. Dalczego zatem my funkcjonujemy, a oni nie są w stanie wstać z łóżka?

Bardzo charakterystyczne jest kilka rzeczy… Warto się zastanowić dlaczego każda z osób ma swoje leki absolutnie wyeksponowane na środku swojej przestrzeni by nie móc ani na seksundę zapomnieć o chorobie?

Dlaczego wszystki objawy zaczęły się nagle w ważnym lub dla danej osobie momencie?

Dlaczego ich stan się poprawia pod wpływem sugestii, efektu placebo i rozwiązania konfliktu wewnętrzego lub zakończenia niechcianej relacji?

Dlaczego wszystkie tak uparcie odmawiają leczenia psychiatrycznego i psychologicznego? Choćby na próbę, skoro wydają setki tysięcy dolarów na leczenie i wymyślają najdziwniejsze jego formy?

Inną choć bardzo ważną kwestią jest to jak choroba niszczy im związki i relacje rodzinne i przyjacielskie….

Czy wymyślają sobie choroby? Absolutnie nie, są jak najbardziej poważnie chore somatycznie. Cierpią prawdziwie i mają prawdziwe zmiany w ciele. Jednak pytanie o przyczynę! Czy to mykotoksyna i fala radiowa czy symgnał z mózgu który jest przekonany ze atakowany jest przez mytotoksynę i falę radiową,? Nie możliwe? Efekt placebo, nocebo i spontanicznych remisji oraz śmierci pod wpływem sugestii są absolutnie i niepodważalnie naukowo potwierdzone. Boisz się horrorów? Lęk jest prawdziwy mimo że doskonale wiesz, że potwór jest tylko na ekranie…. Jednak nasz mózg ma czasem prolem z odróżnieniem rzeczywstości, wyobrażeń, wspomnień i marzeń…. Może wysłać prawdziwe sygnały na nieprawdziwe bodźce na podstawie przekonania, że są prawdziwe i dzieje się tak bardzo często. Co najmniej 90% chorób ma ogromnie wiele wspólnego z naszym stanem umysłu. Stan choroby to inny świat. Stan przewlekłej choroby to przebywanie na innej planecie. Osoby zdrowe stają się obcymi. A powrót stamtąd wydaje się często osobie chorej niemożliwy, tak jakby nie miała rakiety… Niby chce i pragnie wrócić, ale nie wierzy, że ta misja może się udać. Niby jest pragnienie życia na planecie „zdrwych” ale i lęk, że życie na innej planecie jednak nie jest takie fajne i na planecie „choroba” wiemy tak dużo…. Nie twierdzę, że dzieje się to na świadomym poziomie, świadomie pragniemy wyzdrowieć. Po prostu to nie takie proste „wyzdrowieć” w swojej głowie bo bardzo szybko utożsamiamy się z chorobą i byciem pacjentem, a umysł dąży do spójności z tożsamością i podtrzymuje stan by był zgodny z przekonaniem. To niestety blędne koło czy piekielna spirala wciągająca nas w dół. Im jesteśmy batdziej chorzy tym gorzrj się czujemy im gorzej się czujemy tym naprawdę stajemy się bardziej chodzy…. Dla mnie jako psychoonkologa to walka po stronie osoby chorej z wiatrakami ale wierzę, że moze się udać. Bo jak nie czuć się chorym i pacjentem jak nie ma się włosów i sił? Jak powrócić do zdrowia kiedy nasza dobra forma i zdrowie stały się tylko wspomnieniem i to tak nierealnym jakby nigdy tego nie było a rzeczywistością jest choroba i przerażająca myśl „jest we mnie rak”.. To co widzę tworzy moją tożsamość a widzę siebie jako osobę chotą więc jestem chora i czuję się chora…. Znam to na własnej skórze. Całe lata zasłaniałam sie przed wyzwaniami świata za chorobą autoimmunologiczną z przekonaniem, że jestem chora. Byłam i miałam paskudne realne objawy, ale baardzo też byłam chora w swoim umyśle, bo nie wierzyłam w siebie. Można a nawet trzeba, choć to trudne zmierzyć się z tym i dlatego warto mieć ze sobą kompana jeśli nie troszkę przewodnika 🙂 Nie mówię tylko o osobach w moim zawodzie czy innych zawodowych pomagaczach. To może być przyjaciel albo ktoś z rodziny. Ktoś kto ma silną wiarę i pamięć waszej dobrej formy i zdrowia. Śłuchajcie go i wierzcie mu.

https://www.netflix.com/pl/title/80188953

Jak pokonać kryzys i osiągnąć wzrost pokryzysowy.

Zapraszam na bezpłatny webinar na temat psychologii kryzysu.

Zapisz się na Webinar! Klik klik….

Praktyczne podejście i dużo wiedzy, która realnie pomoże Ci:

1. Rzpoznać kryzys u siebie lub u kogoś z otoczenia.
2. Określić główne problemy i najbardziej zaburzone obszary funkcjonowania.
3. Wyjść z kryzysu.
4. Osiągnąć rozwój pokryzysowy.

Z webinaru dowiesz się:
– czym jest kryzys i co różni go od trudnych wydarzeń
– jak kryzys zmienia funkcjonowanie naszego mózgu
– jak kryzys i stres wpływa na nasze zdrowie i konkretnie dlaczego tak się dzieje
– jakie coechy i umiejętnoci rozwijać by łatwiej przejsć kryzys i być odpornijszym na kryzysy w przyszłości
– co jest potrzebne i co trzeba zrobić by z kryzysu wyjść silniejszym, czyli co zrobić by osiągnąć wzrost pokryzysowy.

Webinar będzie próbą generalną przed warsztatem online prowadzonym tydzień póżniej w ramach ASP, która jest częścią Domówki „Pol’and’Rock” Festiwal.
https://polandrockfestival.pl/asp/projekty-asp

Historia Twojego Życia

W ramach samorozwoju, podczas kwarantanny co jakiś czas polecam Wam ćwieczenia. (Ciekawe czy ktokolwiek kiedykolwiek jakieś zaproponowane ćwiczenie zrobił? Mam mandzieję, że tak. Jeśli nie, zrób proszę choć to.)

Kiedyś też unikałam robienia ćwiczeń psychologicznych czy z samorozwoju, bo szkoda mi było czasu i zwyczajnie nie chciało mi się wysilać intelektualnie. Myślenie boli – naprawdę boli. Czasem przypomni nam się coś bolesnego, czasem coś bolesnego sobie uświadomimy, czasem zaczniemy somatyzować bólowo jakieś wewnętrzne napięcie, a czasem od wysiłku intelektualnego rozboli nas głowa.

Jednak sekretem rozwoju jest autoreflekcja i poznawanie siebie: swoich wartości, potrzeb, pragnień, marzeń, zasobów, lęków, przeszkód, braków, ordaniczeń itp. Bardzo ważne jest też planowanie oraz mierzenie postępów. Ważne też, by pisać – odręcznie na kartce. I co jakiś czas do tego wracać. Można wtedy to głośno czytać. Przed tym zwykle jest największy opór, ale to co wybrzmi ma większą moc. Nie musicie mi wierzyć – zróbcie eksperyment. Przeczytajcie na głos, to co napisaliście w ramach jakiegoś ćwiczenia psychologicznego czy planu, a zobaczycie, że natychmiast zaczniecie robić korekty i to co powstanie po tej poprawce będzie lepsze i zostanie z Wami na dłużej. Będzie też miało na Was więszy wpływ. Spróbujcie, a Wasze życie zacznie się zmieniać. 🙂

Histria Twojego Życia – to proste i ważne, ale dość czasochłonne i uwagochłonne ćwiczenie. Wykonanie go zajmie 20-60min, ale warto zainwestować ten czas, bo poznacie siebie lepiej, a może zostanie coś o Was dla potomnych? 🙂

To też moje pierwsze próby z infografikami. Planuję w przyszłości (mam nadzieję niedalekiej) robić szkolenia zawierające filmy, prezentacje, webinary i różne ćwiczenia czy teksty – także w formie grafik i infografik. (Żeby było ładnie.) Muszę się więc teraz uczyć poszczególnych elementów. Dziś zrobiłam pierwsze podejście do „ugraficznienia” ćwiczenia 🙂

Zapraszam Was do pobrania i wykonania ćwiczenia.
Dzięki temu dowiecie się o sobie czegoś nowego i myślę, że zainspiruje Was to do dalszego rozwoju, a mi będzie miło, że po coś poświęciłam te kilka godzin 
(Kliknij obrazek lub tekst poniżej i pobierz pdf)

Historia Twojego Życia

P.S. Zapraszam Was też do innych artykułów związanych z samorozwojem.
1. Jak się nie złościć? Krok po kroku.
2. Co zrobić by poprawić sobie nastrój?
3. Rozczarownie. Czym jest i jak je pokonać?

Rozczarownie. Czym jest i jak je pokonać?

Rozczarowanie – to słowo, które doskonale opisuje mój dzisiejszy stan ducha. Postanowiłam się jednak nie poddawać i coś z nim zrobić. Udało się. Podzielę się z Wami moją wiedzą i doświadczeniem związanym z tym tematem.

Najpierw zastanówmy się czym właściwie jest roczarowanie?

Rozczarowanie – emocja, której doznajemy, gdy nasza wiedza, wiara lub nadzieja ulegnie niemiłej dla nas konfrontacji z rzeczywistością. Konfrontacja może być dowolnie subiektywna, np. gdy ktoś nas wprowadzi w błąd. za Wikipedia
Dodałabym jeszcze: … lub gdy nasze wyobrażenia i oczekiwania są nierealne.

Rozczarowanie może mieć konkretną przyczynę:
1. Ktoś nas zawiódł – jesteśmy rozczarowani przez kogoś. Czyli ktoś nie spełnił naszych oczekiwań i go obwiniamy za nasze rozczarowanie.

2. Coś nas zawiodło – maszyna, pogoda, natura, miejsce, wydarzenie itp.

3. Czasem bywa, że nikt i nic nie jest „winne„, albo może raczej – nie można łatwo ustalić przyczyny. Należy/można/warto po prostu uznać, że tak jest. (Bardzo wiele osób za wszelką cenę chce jednak dociec gdzie leży wina – prawdopodobnie by odzyskać poczucie bezpieczeństwa i kontrolę nad sytuacją. Niestety często zużywa się na to zbyt dużo energii, ale czasem warto. To temat do głębszej analizy i poszukiwań równowagi. Kto jest winien pandemii? Dlaczego mam raka? Dlaczego straciłam ciążę? Dlaczego mój mąż zginął w wypadku? Dlaczego ktoś wykupł ostatnie ciastko, a ja je tak bardzo chciałam! Słynne: DLACZEGO TO MNIE SPOTKAŁO!!!!
P.S. na temat DLACZEGO przygotuję osobny artykuł.)

4. Gorzej gdy przyczyną naszego roczarowania jesteśmy my sami. (Właściwie to zawsze jesteśmy my sami, bo gdy nie ma oczekiwań, to nie ma roczarowań. A oczekiwania sami tworzymy. No ale większość z nas nie jest oświecona czy przebudzona (ja nie jestem), zatem większość z nas ma oczekiwania, odczuwa skrajne emocje i musi/może/chce dopiero się uczyć samoświadomości, samoobserwacji i samokontroli).

Zatem jeśli rozczarowanie jest konsekwencją naszego działania lub potocznie mówiąc naszą „winą” – co wtedy robimy? Bierzemy odpowiedzialność? Czy obwinamy kogoś, coś lub pecha i los, Boga?
Jedna i druga postawa ma wady i zalety:
Odsuwanie odpowiedzialności ma tą zaletę, że pozbywamy się dyskomfortu i możemy nadal czuć się ze sobą dobrze, a negatywne uczucia przelewamy na kogoś i na coś. Nie tracimy dobrego mniemania o sobie i mamy jasny obiekt do żalu daleko od naszego ego. Jest tylko jeden probem.
Tu proszę o uwagę, bo napiszę coś bardzo ważnego, co zmieniło moje życie i może zmienić też Twoje. Zdanie, które kiedyś usłyszałam i jest jednym z moich „przykazań”: „Tam gdzie jest wina, tam jest i władza.”
Wzięcie odpowiedzialności może być trudne, ale jednocześnie daje nam możliwość zmiany i wpływu na sytuację. „Zwalając wienę” jesteśmy bezsilni, bo nasza kontrola tak naprawdę nie wykracza poza nas, a i tu są ograniczenia. Możemy się łudzić, że możemy zmieniać innych, otoczenie, świat. Oczywiście możemy próbować wpływać, insiprować, pokazywać, dawać przykład. Możemy zachęcać do zmian, ale zmusić niekogo do niczego nie możemy. (W ostateczności uzyskamy powierzchowny efekt przez przemoc, zastraszanie, szantarz emocjonalny, groźby, błaganie, wywoływanie poczucia winy itd. Jednak efekt natychmiast ustąpi gdy ustąpi źródło nacisku.)

Co robić z rozczarowaniem?
(Poniższe soposoby, są inspirowane filmem Mel Robbins z dodatkiem moich przemyśleń.)

  1. Jeśli czujesz rozczarowanie – nie próbuj tego naprawiać. Zwłaszcza jeśli rozczarowanie dotyczy kogoś bliskiego, to bardzo trudno nam znieść tą sytację i za wszelką cene chcemy to naprawić, by ta osoba poczuła się lepiej i żebyśmy my poczuli się lepiej. Nam też trudno znieść własne napięcie i nieprzyjemne uczucia, więc chcemy je albo zagłuszyć (uciekajac w alkohol, jedzenie, gry, seriale, narkotyki) albo naprawić sytuacje, tak by jak najszybciej poczuć się lepiej.
  2. Zamiast naprawiać – pozwól sobie na poczucie rozczarowania. Pozwól też innym poczuć rozczarowanie. Napisz to na kartce. „Jestem rozczarowana, bo…. mamy pandemię, przyszłość jest niepewna, nie wiem co robić i jestem zdezorientowana. Nie podoba mi się to!”
  3. W drugim punkcie określiliśmy nasz stan, przyjeliśmy go jako fakt i go zdefiniowaliśmy. Teraz należy sobie pozwolić (lub tej osobie) by poczuć to. Poczuć wszystkie negatywne emocje i napięcie jakie wiąże się z rozczarowaniem.
  4. Warto nieco rozszerzyć i objaśnieć powyższe punkty.
    a) Gdy staramy się coś naprawić to jednym ze sposobów jest podważenie uczuć i stanu. „Nie powinieneś/powinienem się tak czuć!”, „Jak możesz robić dramat i tak się się przejmować taką błachostką?” Po czym rzucamy argumenty mające zmienieć perspektywę: „Ludzie w ogóle nie mają domów” „Ludzie tracą bliskich, tracą życie, a Ty przejmujesz się jakąś dziewczyną?” „Jesteś zbyt wygodnicki, za dużo chcesz i nie doceniasz tego co masz!.” Sami ze sobą także przeprowadzamy takie „pouczające” dialogi. Oskarżamy się, potępiamy, wywołujemy u siebie i innych poczucie winy. Nie chę przez to powiedzieć, że zmiana perspektywny jest złą technika. Moim zdaniem jest bardzo dobra, ale nie jest dobrze, gdy robimy to w agresywny i napastliwy sposób. Zaprzeczjąc uczuciom, sprawiamy komuś przykrość, wpędzamy go w poczucie winy. Powoduje to dodatkowy opór. Na poziomie rozumu i myśli możemy sobie wytłumaczyć to, że faktycznie: jesteśmy zdrowi, mamy jedzenie i może być gorzej. Jednak emocjonalnie czujemy się źle i dodatkowo czujemy się paskudnie – bo „co jest z nami nie tak, że powinnniśmy czuć się dobrze, a czujemy się paskudnie?” Żeby zmieniać perspektywę trzeba mieć też odpowiednie doświadczenie życiowe i wgląd. (Często mamy pretensje, że dzieci są rozczarowane i robią „dramaty” z błachostek,). Wcale nie jest to takie oczywiste także u dorosłych, bo wiele osób kurczowo trzyma się swoich schematów i wcale nie chce z nich rezygnować. Czasem to długi i trudny proces.
  5. Nazwać rozczarowanie i je odczuć. Świetnie, ale jak to zrobić, skoro większość z nas nie była uczona nazywania emocji. – no może kilku podstawowych. Odczuwanie też nie jest naszą najmocniejszą stroną, bo raczej mówiono nam o tłumieniu emocji i ich niewyrażniu. Unikamy też odczuwania emocji zwłaszcza negatywnych, bo to niewygodne, a nie lubimy tego co niewygodne i trudne. Jest też druga skrajność – odczuwamy silne emocje i dajemy się im totalnie porwać.
  6. W przypadku rozczarowania sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo to połączenie wielu emocji: zranienia, smutku, złości i poczucia straty… Wiele osób, doda do tego coś jeszcze, co będzie ich indywidualnym uczuciem.
  7. Zidentyfikowanie uczuć jest bardzo pomocne, można to zrobić z pomocą koła emocji. Zidentyfikowanie słów wyrażających nasze uczucia pomaga. Pomagają też narzędzia psychologiczne np. koło emocji Plutchika.
  1. Nazwanie i odczuwanie emocji ma pomóc nam zrozumieć nasz stan emocjonalny. Jest to krok do świadomej kontroli nad nim. Nie chodzi o to, by pławić się w rozczarowaniu i negatywnych uczuciach. Podkreślam to, bo wiele osób ma do tego tendencje. To też temat na kolejny artykuł albo i książkę. Ksiąki już o tym zresztą powstały. 🙂
  2. Przypomnij sobie, że lepsze dni nadejdą. Wszystko przeminie, to też.
    a) Wyobraź sobie jakąś konkretną datę (w miarę realną), kiedy ta sytuacja, która Cię rozczarowuję się skończy.
    b) Wyobraź sobie co wtedy będziesz robić. Zwizualizuj to sobie.
    c) Znajdź prezentację wizualną tego dnia i tego co wtedy będziesz robił.
    d) Wydrukuj ten obrazek/kolaż zdjeć/moodboard lub samodzielnie to narysuj/namaluj.
    e) Wracaj do tego często i odczuj spokój i radość.
  3. Naprawa sytucji oczywiście też jest ważna. Jednak jest to krok po świadomym zaakceptowaniu i odczuciu rozczarowania. Trzeba też pamiętać, że nie zawsze można sytuacje zmienić i nie na wszystko ma się wpływ. Pomyśl wtedy o małych krokach, które możesz kontrolować. Np. nie możesz kontrolować pandemii i tego co robi rząd i ogólnie rządy na świecie, możesz jednak zdecydować jak zadbasz o siebie i rodzinę.

Powodzenia 🙂

Film Mel Robbins „Day 10. Feeling disappointed? Watch this.”

Zapraszam też na pozostałe artykuły z tej serii:
Jak się nie złościć? Krok po kroku.
Co zrobić by poprawić sobie nastrój?

Film będący uzupełnieniem artykułu – zapraszam.

Podsumowanie 2019 cz.2

W poprzedniej części podsumowania 2019 roku było głównie o blogu, mediach społecznościowych i edukacji. Ta część będzie poświęcona wydarzeniom, projektom i współpracom. Będzie dużo zdjęć 😉 (Można kliknąć w zdjecie i wyświetli się w pełnym formacie w galerii.)
Zapraszam 🙂

Konferencje:

1. W lutym byłam w Krakowie na świetnej konferencji organizowanej przez Stowarzyszenie Unicorn4 Forum Na Rzecz Pacjenta Onkologicznego (Na jej temat powstał nawet wpis, ale utknął gdzieś w odmentach wpisów niedokończonych i nieopublikowanych. W tym roku go skończę i opublikuję, bo idea nie przestała być aktualna.) Dość mocno niepokoję się co z tegoroczną edycją, bo na razie nie ma żadnej informacji, a zbliża się coroczny termin. (W tym roku – 2020 konferencja się jednak nieodbyła :/)
Ogólnie w tym roku, mam w planach tworzyć wpisy z konferencji, w których będę uczesniczyła, a nawet z poszczególnych wykładów, bo to wielka szkoda by umykało tyle cennej wiedzy. (Tak jak poumykało z poprzednich lat.:( Może uda mi się coś odtworzyć i opisać szerzej jakąś zeszłoroczną konferencję). Każda konferencja to ogrom wiedzy, przyjemność poznania fantastycznych osób i tona inspiracji i motywacji.

2. W kwietniu we Wrocławiu odbyła się jednodniowa, ale bardzo ciekawa konferencja na temat opieki wytchnieniowej. Znów miałam o tym napisać i to nie jeden wpis, bo temat jest bardzo istotny i znów zawiodłam. Niestety nie mogę odnaleć notatek i nie wiem czy uda mi się odtowrzyć treść konferencji z pamięci.

3. W maju byłam w Gdańsku na jubileuszowej konferencji z okazji 25-lecia psychoonkologii. 13 Ogólnokrajowa Konferencja Psychoonkologiczna. Bardzo wartościowe wydarzenie i co ciekawe każdy może pobrać sobie materiały – skrót wykładów i prelekcji. Polecam.

4. W październiku ponownie zawitałam do Gdańska na rewelacyjnej, jeśli chodzi o tematy i przejrzystość treści, konferencji: Konferencja Naukowa Hospicjum Dudkiewicza. Zainspirowała mnie ona do poruszenia kolejnych tematów na blogu i stronie na facebooku jakimi są opieka paliatywna i zwalczanie bólu.

5. Uwielbiam Gdańsk i tak się jakoś składa, że większość interesujących mnie wydarzeń tam się odbywa. Także zjazdy Akademii Cachingu Kryzysowego.

Wydarzenia:

  1. W maju zakończyłam cykl superwizji. Prawie przez rok, co miesiąc jeździłam do Lublina, aby spotykać się z innymi psychoonkologami oraz moimi superwizorami. Przyznam, że były to męczące i kosztowne podróże, ale warto było. Lublin bardzo mi się podoba, Lubelkie Hospicjum Małego Księcia może być wzorem dla pozostałych hospicjów. (Zapraszam do odwiedzenia ich strony. Można pobrać bezpłatnie książeczkę dla dzieci, a Magdalena Różyczka, przeczyta ją Waszym dzieciom.)
    Niesamowiecie dużo się tam nauczyłam. Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę, bo tęsknie i znajdę podobną grupę gdzieś bliżej.

2. W sierpniu miałam dwie prelekcje.

W bibliotece w Kostrzynie. Była to rozgrzewka przed kolejną prelekcją już dla sporej ilości osób.

Kolejnego dnia miałam prelekcję podczas Pol’and’rock Festival. Nie będę ukrywała, że nieco się stresowałam, bo w końcu publika niemała, ale miałam flow. Naprawdę lubię to robić. Przypaskowo był to też mój debiut przed kamerą 😛 Bardzo amotorski film, będący fragmentem prelekcji nadal można obejrzeć na moim kanale na YouTube.

3. Wziełam też udział w kilku ciekawych wydarzeniach organizowanych np. przez fundacje Słonko, która zrobiła charytatywny maraton zumby. Oprócz zajęć z zumby były też współtowarzyszące atrakcje – można było nauczyć się badać piersi, dzieci mogły pomalować sobie buzie lub pobawić się z animatorką. Dla mnie najciekawszym stoiskiem było oczywiście stoisko z ciastami. 😛 Dochód z wydarzenia przeznaczony został na zakup skarpet i rękawiczek chłodzących dla pacjentów onkologicznych. Specjalne skarpety i rękawiczki pomagają zapobiegać neuropatii będącej powikłaniem chemioterapii.

4. W pażdzierniku miałam przyjemność uczestniczyć w fascynującym wykładzie odbywającym się w jednej z sal Muzeum Narodowego we Wrocławiu (samo muzeum też uwielbiam) na temat historii Wrocławskich szpitali.
Kto mnie zna, ten wie, że jestem absolutną fascynatką historii medycyny. (Uwielbiam też historię sztuki, więc historyczna architektóra podoba mi się o wiele bardziej niż współczesna.)

5.W Paaździerniku 2019 obchodziąłam także pierwsze urodziny bloga i projektu Mamapsychoonkolog 🙂 To wprawdzie tylko rok istnienia, ale i tak jestem dumna z siebie, że wystarczyło mi samozaparcia 🙂 Jestem też dumna z projektu. Przez ten czas powstało mnóstwo ciekawych i wartościowych materiałów – artykułów, filmów i krótkich notek o iistotnych sprawach związanych z psychoonkologią i ogólnie psychologią.

6. Pomagałam też zbierać i wysyłać zabawki dla dzieci z centrum onkologii w Gliwicach. Sami też się troszkę dorzuciliśmy 🙂

Wolontariat:
Mnóstwo wydarzeń przeżyłam dzięki byciu wolontariuszką we Wrocławskim Hospicjum dla Dzieci. Zakończyłam swój wolontariat w sierpniu 2020 po 1.5 roku działajności. Bardzo wiele się tam nauczyłam i poznałam mnóstwo fantastycznych osób. Dziękuję wszystkim za świetny czas i Wam też polecam wolontariat w hospicjum. (Zdjęcia oczywiście tylko z niewielkiej części wydarzeń.)

Projekty:
W czerwcu i lipcu byłam trenerką w projekcie edukacyjnym grupy wolontariuszy „Bo chcę”, organizowanym w ramach wrocławskich mikrograntów. Podczas trwania projektu przeszkoliliśmy (wraz z jeszcze jedną prowadzącą i koordynatorem) 5000 dzieci w wrocławskich szkół podstawowych i przedszkoli. Opowiadałyśmy o idei wolontariatu i zaletach pomagania. 🙂 Ja też bardzo wiele nauczyłam się od dzieciaczków 🙂

Tak, to był bardzo aktywny i przyjemny rok, bogaty także w wiele ważnych i miłych wydarzeń z życia prywatnego, no ale to już nie temat na bloga o psychoonkologii, albo przynajmniej nie na ten post 😉