Krótko i na temat. Jeśli wybierzecie opcję pod narkozą i wszystko pójdzie dobrze, to absolutnie nie ma się czego bać. Jeśli będą to badania w znieczuleniu miejscowym lub nawet bez znieczulenia, to nie wiem – ja nie miałam tyle odwagi, by przetestować takie opcje :P. Oczywiście, zarówno po badaniach, jak i po narkozie mogą nastąpić różne powikłania, ale już samo życie powoduje rożne komplikacje, więc nie chcę patrzeć na świat z takiej perspektywy.
Zapraszam do przeczytania pierwszej części: Kolonoskopia i gastroskopia pod narkozą. Cz.1 Przygotowania
Ale może trochę uszczegółowię.
W nocy poprzedzającej badania śniło mi się, że poszłam do przychodni, ale byłam za wcześnie, bo o 10.00, a badania miałam zaplanowane na 14.30. W dodatku zapomniałam zażyć drugą dawkę leku na przeczyszczenie. Mało tego – w przychodni podali mi zupę i to meksykańską! Taką z ziarenkami kukurydzy i czerwoną fasolką, a ja bezmyślnie i z wielkim apetytem ją zjadłam. Dopiero pusty talerz uświadomił mi, że przecież nie mogę nic jeść, zwłaszcza nietrawiącej się kukurydzy i wzdymającej fasolki. Przerażona tym, co zrobiłam pobiegłam do lekarza wyznać mu „winę”. On kazał mi wracać do domu, wziąć drugą dawkę leku i już nic nie jeść i nie pić do popołudnia, ale badania nie odwołał… Gdy biegłam do domu w panice, żeby zdążyć się oczyścić, to się obudziłam. 😛
Tak, że niby się nie stresowałam, a się stresowałam :p Tylko bardziej przygotowaniami, niż samym badaniem.
Zatem reasumując: Przygotowania zniosłam źle. Już dzień przed badaniem brakowało mi energii życiowej, ale w dniu badania to już była katastrofa. Totalnie nie miałam sił, bolała mnie głowa, mdliło mnie, pogorszył mi się wzrok i kręciło mi się w głowie, Miałam też ochotę na jedzenie i chciało mi się potwornie pić. W dodatku dzień musiałam zacząć wcześnie.
Budzik zadzwonił o 6.00, bo o tej godzinie trzeba było wziąć poranną dawkę leków (Dotyczy to osób, które mają jakieś choroby przewlekłe np. serca czy tarczycy). Potem niby drzemałam do 8.00, ale tak naprawdę bardziej kręciłam się z boku na bok. O 8.00 musiałam już ostatecznie wstać, by wypić drugą porcję leku przeczyszczającego. Tym razem trudniej mi się go piło, ale za to miał jakieś właściwości sycące, bo po nim nie czułam głodu.
Tym razem chodziłam do toalety dużo częściej i całość trwała więcej godzin. Nie miałam skurczy, bólów czy innych sensacji, których się obawiałam, ale i tak nic przyjemnego. Praktycznie do 13.00 czułam potrzebę skorzystania z toalety co jakieś 20 minut.
O godzinie 10.00 mogłam wypić ostatni raz wodę. Głód nie był dla mnie problemem, bo choć chciało mi się jeść i fantazjowałam o tym, co zjem po badaniach, to było to do wytrzymania. Za to pragnienie męczyło mnie potwornie. O 11.00 już nie mogłam się na niczym skupić i odruchowo sięgałam po wodę. W ostatnim momencie łapałam się na tym, że przecież nie mogę jej wypić. Brak możliwości zaspokojenia pragnienia, był dla mnie bardzo przykry i najtrudniejszy w całym procesie. Nie wiem, jak ludzie wytrzymują po kilkanaście dni na dietach głodówkowych. Ja czułam się fatalnie i miałam dość po dobie. Myślę jednak, że to była głównie kwestia odwodnienia i zaburzenia gospodarki elektrolitowej. Może jeśli mogłabym pić, byłoby łatwiej?
Moja mała porada. Jeśli macie taką możliwość, to czas przygotowań i głodówki spędźcie w spokoju. Nie gotujcie, nie oglądajcie programów kulinarnych i nie róbcie ważnych rzeczy wymagających koncentracji i emocjonalnej samokontroli. Bądźcie też oczywiście blisko toalety. 😛
Na wykonanie badania wybrałam Centrum Gastryczno Hepatologiczne we Wrocławiu i mogę Wam to miejsce z czystym sumieniem polecić. (Jest pewnie też wiele innych dobrych ośrodków, ale akurat przetestowałam ten, bo został mi polecony.)
Badanie miałam zaplanowane na 14.30. Byłam chwilę przed czasem, wypełniłam papiery i zostałam zaproszona do gabinetu już o 14.36. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie taka punktualność.

Następnie zostałam zaprowadzona do łazienki, gdzie dostałam ochraniacze na stopy i specjalne spodenki z dyskretną dziurką z tyłu. Nic nie było widać, pełne poszanowanie prywatności i intymności. Rzeczy osobiste zamknęłam w szafce na kluczyk, kluczyk miałam przy sobie. Potem zostałam zaprowadzona do gabinetu zabiegowego. Położyłam się na łóżku. Personel medyczny się przedstawił. Została mi wyjaśniona procedura i Pan doktor zapytał w jakim celu mam wykonywane badania. W tym czasie został mi założony wenflon i podana kroplówka z narkozą. Od kroplówki zaczę,ła boleć mnie ręka, więc zapytałam czy tak powinno być. Wyjaśniono mi że tak. Ułożyłam się wygodnie na boku i zasnęłam.
Spałam dobrze. Wiem, że miałam sny, choć po przebudzeniu szybko je zapomniałam.
Obudzono mnie o 16.15 w innej, przyjemnej sali mogącej pomieścić trzy łóżka. Zatem oba moje badania trwały ok 30 minut. Najpierw myślałam, że niczego mi nie zrobiono, bo nie czułam najmniejszego podrażnienia ani gardła ani okolic odbytu. W sali byłam najpierw sama, co dobrze się złożyło, bo nim się zorientowałam uwolniły się ze mnie gazy z dość dużym entuzjazmem 😛 Już wtedy wiedziałam, że jednak coś było robione 😛 Byłam też podłączona do kroplówki i sprawdzano mi puls. Leżałam wygodnie pod kocykiem 30min. Niedługo po mnie przywieziono jeszcze Pana i mieliśmy miłą pogawędkę. Potem przyszedł Pan doktor i wyjaśnił mi co zostało zrobione i podał wydrukowany opis badań wraz ze zdjęciami. Minus za to, że rozmowa odbywała się przy innym pacjencie. Nie wiem, czy tak wolno? Ciągle mnie zastanawia, gdzie jest granica tajemnicy lekarskiej i ochrony danych osobowych. No ale się nie kłóciłam. Dowiedziałam się, że zostały pobrane próbki, mam zatem czekać 2 tygodnie na wyniki, ale lekarz nie przewiduje niczego groźnego, więc tego się będę trzymać 😛 Polipów nie było. Kroplówka okazała się elektrolitami i to dobrymi, bo o 16.45 gdy wychodziłam z sali, by się przebrać i wrócić do domu, czułam się jak nowo narodzona. Byłam wręcz w lekkiej euforii.
Niestety ja to ja i nie mogło obejść się bez komplikacji. Na szczęście nie medycznych. Po prostu gdy przyjechała po mnie przyjaciółka, to tak się cieszyłam, że wychodząc z poczekalni zabrałam ze sobą nie swoją kurtkę!. Niesamowite, ale kurtki były nieomal identyczne i nieomal identycznego rozmiaru. Zorientowałam się dopiero w domu, że mam kurtkę jakiegoś chłopca 😛 i musiałam wrócić do centrum oddać mu kurtkę i zabrać swoją 😛 Oczywiście pomyłkę wytłumaczyłam wpływem narkozy, a nie swoim niedostatkiem uważności. 😛
Byłam bardzo głodna, ale zgodnie z radami zaczęłam lekkostrawnym jedzeniem, za to poźniej już nadrobiłam całodzienny niedobór kalorii. Do końca dnia czułam też lekki dyskomfort związany z nagromadzonymi gazami. Nie miałam jednak problemów z wypróżnieniem, które często są opisywane jako następstwo badania. Perystaltyka wróciła szybko do normy i kolejnego dnia rano skorzystałam już normalnie z toalety.
Podsumowując. Koszt obu badań z narkozą i środkiem przeczyszczającym wyniósł mnie 360zł. Przygotowania zniosłam źle. Za to narkoza, badania i dochodzenie do siebie przebiegły fantastycznie. W pełni będę się cieszyć dopiero, jak otrzymam wyniki pobranych próbek, jednak już dziś odczuwam ogromną ulgę, że wszystko wygląda dobrze i żadem nowotwór od strony układu pokarmowego najprawdopodobniej aktualnie mi nie grozi. Nie mam też uszkodzonych kosmków jelitowych ani zakażenia bakterią Helicobacter Pylori – to ostatecznie mają potwierdzić próbki.
Kolejne badanie pewnie powinnam zrobić za ok 5 lat, ale już nie będę się stresować.
Mam nadzieję, że teraz każda osoba zainteresowana badaniem będzie wiedziała dokładnie, czego ma się spodziewać, przez co nie będzie czuła lęku czy dyskomfortu.
Polecam zatem każdemu. Warto wiedzieć jak wygląda sytuacja w naszym organizmie, a przewód pokarmowy jest bardzo ważny.
PS. O narkozie i o trudnej oraz krętej drodze do jej odkrycia i powszechnego stosowania możecie przeczytać w książce „Stulecie chirurgów”, którą jakiś czas temu opisałam.
P.S. 2 Tydzień po badaniu moje jelita nie mogą sobie poradzić. Nieustanie czuję wzdęcia, gazy i dyskomfort. Muszę zatem ponownie skolonizować jelita. Wybrałam preparat probiotyczny firmy Solgar kosztujący 139zł za 2 miesiące terapii. (Do słoiczka z tabletkami dostałam książeczkę o firmie i jej jakości, która ma prawdopodobnie uzasadnić słuszność wyboru i pomóc przełknąć kosmiczną cenę.) Chyba i tak po miesiącu, na kolejny miesiąc zmienię probiotyk na inny (bo gdzieś czytałam, że co miesiąc trzeba zmieniać. Trzeba? I na jaki inny dobry, może wiecie?) i wrócę potem do tego z Solgar. Przewiduję zatem 3 miesięczną terapię kolonizacyjną. Dam znać jak efekty. 🙂 Jednak koszty ogólne badania znacznie się zwiększyły. Mogłam oczywiście podejść do tematu naturalnie, ale nie jestem w stanie zjeść kliku litrów jogurtu dziennie (kubeczek dziennie przy wyjałowionych jelitach to zdecydowanie za mało) i nie mam też dostępu do naturalnych kiszonek, których i tak nieznoszę, zatem wybrałam suplementację.
Zapraszam też, do przeczytania artykułu podsumowującego.
Dwa tygodnie po badaniach endoskopowych. Jakie są konsekwencje?
O czizas… Marysiu! Aż mnie zaplecze boli od czytania. Najbardziej boje się chyba samej narkozy – ze podczas mojej nieświadomości wsadzą mi w tyłek jakieś ogromne narzędzie i d**a mi od tego badania pęknie! To, co robi histeryczna psychika przed takimi badaniami, to jakaś masakra. Ja się nawet po ginekologu czuję zgwałcona i wszystko mnie boli. Z tego powodu markiza byłaby chyba dla mnie jedynym bezpiecznym rozwiązaniem. Ciekawa jestem, co myślisz o takim badaniu u osoby mieszkającej samej i samej docierającej na miejsce badania i do domu po. Wiesz jakie są jeszcze stracho-historie?
Ze źle przeprowadzone badanie kolo uszkadza jelita. Rani, przebija, rozdziera (przesadny dramat). Dlatego ludzie decydują się być świadomi.
Osobiście chyba bym po prostu wolała mieć znajomego lekarza.
Pozdro i podziw!
PolubieniePolubienie