Sobota rano, 3 dni do Świąt. Sikamy z Gajką do kubeczków. Gajka wraca do łóżka, ja lecę do Diagnostyki. Facet też. W końcu go namówiłam, czy też przymusiłam do choć wstępnej kontroli swojego stanu zdrowia. Lekko nie było, oporny strasznie. W każdym razie od kilku dni on też leży, tylko że na zatoki. Chory facet, chore dziecko. Domowy szpital. Świetnie. Zaraz Święta.
Korzystając z okazji, że muszę dziś zanieść Gajkową próbkę postanowiłam sama zrobić swoje badania. Akurat mija 6 tygodni na Imuranie i czas zobaczyć jak mój organizm na niego reaguje. Jeśli chodzi o samopoczucie jest bardzo dobrze, jedynie śluzówki nadal dokuczają i to coraz mocniej. Chyba zdecyduje się na większą dawkę leku, bo biorę połowę pierwotnie zalecanej (konsultowałam to oczywiście ze swoja Panią immunolog), no ale wolałabym nie – boję się skutków ubocznych. Na 10 stycznia zarejestrowałam się na kontrolę w Centrum Zdrowia Matki, dziecka i Młodzieży w Warszawie. Do tego czasu muszę jeszcze odebrać wyniki badań ze szpitala, które zleciła mi Pani reumatolog już dawno temu…. Właśnie. Ogólnie jestem jeszcze beznadziejną pacjentką. Jeszcze system nie zgasił mojego buntu na funkcjonowanie tej machiny i stresu mam za dużo. Oczekiwanie na reumatologa 3 mies. Kolejka do rejestracji 2h. Tego już się nauczyłam. Kolejka nigdy nie jest krótsza niż 2h. Zatem bezczelnie urządzam sobie pikniki na krześle. Mam jedzenie, picie, książkę i koc albo poduszkę. Najbardziej mnie jednak denerwuje traktowanie ludzi jak idiotów. Pani reumatolog zleciła mi badania. Idę robić. O tym, że Pani reumatolog potraktowała mnie dziwnie to nawet nie wspomnę. Potrzebuje wyniki badań, by z nimi jechać na konsultacje w Warszawie (te pierwsze które miałam jeszcze w listopadzie). Pani doktor pisze więc na zleceniu „pilne”. W laboratorium pytają co to za „pilne”? więc tłumaczę, oni mi mówią, że aby odebrać wyniki badań muszę napisać podanie w kancelarii o wydanie dokumentów. Nie mogę uwierzyć. To moje wyniki i muszę się prosić o ich wydanie? Na piśmie?. Mało tego. kancelaria to takie biuro w którym siedzą dwie Panie za ladą. Ladą! Taką, na której można coś położyć. A Panie do mnie, że mam wyjść na zewnątrz. Pytam się gdzie, jak tan nie ma stołów i krzeseł. Kierują mnie gdzieś daleko. Widzę jak starszy Pan drepcze z takim samym świstkiem i zmęczył się więc wypisuje papier opierając o ścianę. Już mnie złość zalewa. Te Panie maja tam ladę nie po to by kawę stawiać tylko, by taki starszy pan wygodnie na miejscu wypełnił dokument. Jakim prawem one nas wyprosiły? Dobra wracam z wypełnionym świstkiem. Daje papierek i mówię, że na tym zleceniu badań było pilne i że potrzebuję tego w ciągu maksymalnie 2 tygodni, bo mam konsultacje w Warszawie. To Pani mi mówi, że maja własnie dwa tygodnie na wydanie tego. Kompletnie olały adnotację Pani doktor. Mija 10 dni dzwonię. Nie dodzwoniłam się. Nikt przez parę dni nie podniósł telefonu. Jadę zatem do Warszawy bez tych wyników. Jestem w pociągu i co? Dzwoni telefon, że mogę już przyjść odebrać wyniki….
Moja choroba to w porównaniu z innymi błacha sprawa. Ale doskonale wiem, że takie rzeczy dzieją się też w skrajnie trudnych przypadkach. Że ludzie umierają przez takie bzdury. No pogodzić się z tym nie mogę. Czekałam kiedyś na wynik badania 3 miesiące. 3 miesiące? To przecież taki wynik można do śmieci wyrzucić. Już olać moje zdrowie, ale przecież to kosztowało i to są pieniądze wywalone w błoto. No choć to powinno system interesować.
Wracając do dzisiejszych badań. Plan był sprytny, gorzej z wykonaniem. Okazało się, że zabrałam nie to skierowanie co trzeba i znów komplikacje…. Skierowanie od specjalisty jest płatne a takie samo od lekarza rodzinnego już nie. Czyli dostaje skierowanie od specjalisty, idę z nim do rodzinnego, ten je przepisuje i dopiero idę robić badania… Gdzie w tym sens? Gorzej jeszcze jak owe skierowania pomylę i muszę robić spacer w deszczu wzdłuż ruchliwej ulicy dwukrotnie. No nic, 9 tys kroków przed śniadaniem dobrze mi zrobi, bo za dużo ostatnio jem, a za mało się ruszam. I pewnie własnie w ten sposób system dba o moje zdrowie 🙂
I muszę się jeszcze zapisać na gastroskopię i kolonoskopię… Już nie mogę się doczekać… 😦