Nadzieja jest bardzo ważna.

Historia z życia i refleksja na pochmurne popołudnie.
(Dane osób zmienione.)

Nadzieja na wyzdrowienie – to dla chorego jest zwykle najważniejsza nadzieja i każda inna wydaje się przy tej błacha i nieistotana.

Praca z nadzieją jest jedną z podstawowych motywów pracy psychoonkologa. Nie chodzi o tworzenie złudnych nadziei, tylko o szukanie nadzei tam, gdzie będąc w kryzysie trudno ją dostrzec. Zawsze bowiem można mieć na coś nadzieję: na wyzdrowienie, na dłuższe życie, na pełne życie, na szczęśliwe życie, na życie bez bólu, na spełnienie choć kilku marzeń, na dokończenie spraw, na naprawienie błedów, na wybaczenie i pogodzenei się z kimś, na spokojną śmierć…

Wielu z nas to rozumie, inni są trochę jak dzieci: „Chcę wyzdrowieć! TERAZ, Nie mogę tak szybko? Może wcale się nie udać? To NIC nie chcę! I się obrażę i będę obrażony, aż do śmierci… I to WASZA wina i BOGA. A jak chcecie, żebym wyzdrowiał, to Wasz problem i JA wam w tym nie pomogę, bo już nie chcę ani WAS ani NICZEGO!”

Zadzwoniła do mnie kiedyś zrozpaczona żona. Jej mąż chory na nowotwór (rokowanie dobre!) wyprowadził się z domu, zostawiając ją z dziećmi. Wyprowadził się do mamy i tam od kilku miesięcy, będąc pod jej opieką wyłącznie leczy się i gra w gry na konsoli. Nie chce nawet z nikim rozmawiać.

Na pierwszy rzut oka: Mężczyzna załamał się, no ale czy choroba zwalnia go z odpowiedzialności jaką ma za innych?
Nie wiem nadal nic, bo nie mogę oceniać sytuacji „na pierwszy rzut oka”.
Sprawa jest dla mnie bardzo skomplikowana i miałabym mnóstwo pytań, jednak Pani nie zdecydowała się na spotkanie. Potrzebowała chyba porady „instant”, której w takiej sytuacji nie potrafiłam udzielić, bo w głowie kłębiło mi się tak wiele pytań i wątków, że nawet jedna sesja byłaby za mało. Może Pani mi nie zufała? Może szkoda było jej na to pieniędzy?

Myślę, że jednak zabrakło tam też i nadziei. On może nie wierzył w wyleczenie, poddał się i uciekł. Jej zabrakło nadziei na poprawę sytuacji. A ja tą nadzieję miałam – dla nich obojga. Miałam też sposoby/narzędzia/możliwości, by ich wesprzeć.

Naprawdę, jakoś strasznie mi smutno, gdy czuję, że mogę pomóc, a nie mogę… (Tak, to już prywata i moja NADZIEJA na przyszłość i większą otwartość osób na psychoonkologa.)

Wracając jeszcze do nadzi.

Co to za nadzieja na spokojną śmierć? Przecież to beznadzieja… A jednak śmierć dotyczy każdego z nas. Mając raka jesteśmy śmiertelni, nie mając raka też jesteśmy śmiertelni i po wyzdrowieniu z raka nadal będziemy/jesteśmy śmiertelni….
Często jednak osoby traktują wyzdrowienie jak bilet do nieśmiertelności. Teraz mając raka mogę umrzeć, ale zdrowy będę bezpieczny.
Jakże często slyszę: „Muszę wyzdrowieć. Po wyzdrowieniu wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie inaczej.”
Nie, nie będzie. (A już na pewno nie WSZ\YSTKO.) To jest właśnie złudna nadzieja i czesto jest powodem wielu rozczarowań. Przychodzi bowiem zdrowie i nagle szok. Pozostał przecież lęk o nawrót choroby, trzeba wrócić do prozy życia, famfary i gratulacje z bycia „ozdrowieńcem” szybko się kończą, a zaczynają się oczekiwania, wymagania i roztrzeskujemy się o skałę rzeczywistości. Rzeczywistość po chorobie serwuje bowiem nam:

  • Niedowierzanie. „Ale to na pewno już??
  • Depresja. Zeszło napięcie i mobilizacja i dopada nas niemoc z siłą większą niż kiedykolwiek.
  • Strach. „Nie chronią mnie już leki. Nie ogląda mnie lekarz już tak często. A jak bez kontroli rak wróci?”
  • Poczucie wyobcowania. Leczenie trwało kilka miesięcy czy lat. W tym czasie świat poszedł do przodu, a my żyliśmy w innym świecie i teraz nagle mamy znów wsiąść do pędzącego pociągu, kiedy nadal jesteśmy „inni”…
  • Poczucie winy. Dlaczego innym się jeszcze nie udało? Dlaczego inni umarli?
  • Presją. Jestem „ozdrowieńcem” dostałem „drugie życie”, tyle się teraz odemnie oczekuje. Czy nie zmarnuje tej szansy? Czy nie zawiodę siebie i innych?
  • Radość i euforia. Mogą przyjść dopiero potem. Mogą pojawić się na początku, ale szybko przeminąć, a mogą nie pojawić się wcale…

Wbrew pozorom bycie „uzdrowionym” wcale nie jest proste.
Dlatego na tym etapie także nie wahajcie się skorzystać ze wsparcia psychologa/psychoonkologa. (tak to jest link – autopromocja i wcale się nie wstydzę, bo warto :)) Rozmawiajcie z bliskimi. Mówcie o odczuciach i trudnościach. Układajcie sobie życie powoli, spokjnie i mądrze. Dbajcie o solidne podstawy, bo zamki z piasku szybko się rozsypią.

Czekam na z Wasze komentarze. Do poczytania wkrótce i zapraszam do obejrzenia filmów 🙂

Dlaczego palenie powoduje raka? O czym nam nie mówią.

Jednym z zadań psychoonkologa jest psychooedukacja, czyli między innymi prowadzenie edukacji w zakresie prewencji raka. Prewencja raka… Co to właściwie znaczy? Niestety są to często slogany: nie wolno palić, należy zdrowo się odżywiać, trzeba prowadzić aktywny tryb życia i badać się regularnie…(Więcej na ten temat powiedziałam w filmiku z okazji Światowego Dnia Rzucania Palenia)
Hasła te są tak popularne i tak mało znaczą, że praktycznie nie robią na nikim wrażenia. Dlaczego? Moim zdaniem brakuje rzetelnej informacji ukazującej jasno i klarownie związki przyczynowo skutkowe.

Praktycznie każdy wie, że palenie papierosów powoduje raka płuc. Większość palaczy zaraz powie, że przecież nie każdy palacz choruje na raka. Przytacza argumenty w stylu:
-„Mój znajomy palił 20 lat i nie umarł na na raka płuc!”
-„A na co umarł?”
– „Eeee… chyba na zawał…”

Można przytoczyć także argument, że nie każda osoba chorująca na raka płuc była palaczem. To prawda, „zaledwie” 9 na 10 paliło papierosy. Co „ciekawe i zaskakujące”- im więcej i dłużej się pali, tym prawdopodobieństwo zachorowania na raka jest większe.

Większość osób nie wie też, że palenie odpowiedzialne jest za całe mnóstwo nowotworów, także w narządach położonych daleko od obszaru bezpośrednio zaatakowanego dymem, jak: pęcherz, nerki, żołądek i trzustka.
Łatwo zrozumieć, w jaki sposób palenie ma wpływ raka jamy ustnej, gardła, przełyku i płuc – powodem jest oczywiście dym zawierający substancje smoliste oraz częściowo temperatura dymu i inne fizyczne czynniki drażniące i uszkadzające śluzówkę przewodu pokarmowego i płuc.
No ale co ma wspólnego z tym trzustka i nerki?


Poniżej postaram się przedstawić cały proces i wyjaśnić, dlaczego palenie jest takie groźne. Znów wkraczam nie na swój teren, ale uważam, że to konieczne. Postaram się wszystko wyjaśnić prosto, zatem mogą nastąpić pewne uproszczenia , za co wrażliwych naukowo czytelników bardzo przepraszam.

Na początek warto zastanowić się nad fundamentalnym dla każdego palacza pytaniem: „Jak nikotyna dostaje się do mózgu?”
Wdychana wraz z dymem nikotyna dostaje się przez płuca do krwioobiegu i z krwią dociera do mózgu. Głównym zadaniem płuc jest dostarczenie tlenu z wdychanego powierza do krwi i wyczyszczenie krwi z dwutlenku węgla. Podczas palenia, wraz z tlenem, do krwioobiegu trafia całe mnóstwo substancji, między innymi nikotyna i blisko 4000 innych specyficznych substancji chemicznych.
(Więcej na ten temat można przeczytać w artykule: Palenie tytoniu najgroźniejszy czynnik rakotwórczy.)
Zatem całe mnóstwo toksyn z dymu krąży nam we kwi po organizmie.

Ktoś mógłby powiedzieć: no ale nie „demonizujmy” palenia. Przecież całe mnóstwo toksyn wdychamy też z powietrzem i zjadamy wraz z przetworzonym i pryskanym pożywieniem, więc czemu akurat „czepiam się” szczególnie papierosów?

To prawda, mutacje powodowane są przez wiele substancji. Pojawiają się nawet samoistnie w procesie replikacji komórek. Jednak większość uszkodzeń jest naprawianych, a jeśli pojawi się poważne uszkodzenie, którego nie da się naprawić, to komórka dostaje sygnał, by popełnić coś w rodzaju bezpiecznego (bezzapalnego) samobójstwa (proces ten nazywamy apoptozą). Odpowiedzialne za to jest jedno, ale niezwykle ważne i kluczowe białko P53 – nazywane „strażnikiem genomu”. (Białko P53 powstrzymuje też rozwijanie się naczyń krwionośnych „dokarmiających” guz.)
(Więcej szczegółowych informacji i dokładny opis białka P53 znajdziecie w artykule Gen p53 jako hamulec molekularny przeciwdziałający powstawaniu nowotworów)

Uszkodzone komórki mogą być też unicestwione także przez nasz układ odpornościowy, ale już z tymi rakowymi nie jest tak łatwo – są one bowiem najczęściej „niewidzialne” dla układu odpornościowego, lub wręcz potrafią uszkodzić nasze komórki odpornościowe. (O tym też się nam nie mówi :/ )

Jak widać mamy całkiem sporo mechanizmów obronnych, chroniących nas przed „psuciem się”. Niestety mechanizmy te tracą swoją skuteczność na skutek między innymi:
– stresu i złej kondycji psychicznej człowieka (badaniem tych zależności zajmuję się psychoimmunologia i to jest też miejsce dla mnie, jako psychoonkologa i psychologa – poprawiając Wasze samopoczucie i kondycje psychiczną, realnie mogę przyczynić się do poprawy Waszego stanu zdrowia i to nie jest jakaś „magia”, tylko nauka. Mam nadzieję, że znajdę w swoich notatkach, genialny wykład z jednej z konferencji, podczas, którego prof. Szczylik szczegółowo wyjaśnia te mechanizmy),
– ogólnej złej kondycji organizmu,
– starzenia się
– i przede wszystkim palenia!

Palenie, a dokładnie benzopiren zawarty w dymie papierosowym (niestety także w smogu) uszkadza bowiem dokładnie gen TP53, uniemożliwiając powstanie białka P53. (Geny kodują białka. Cały proces jest dość skomplikowany, w skrócie DNA -> RNA -> białko. Uszkodzony gen powoduje powstanie uszkodzonego białka lub wręcz uniemożliwia jego powstanie; tymczasem komórka nie ma innej możliwości wytworzenia tego białka.) A zatem:

Bez białka P53 (którego nie ma, bo benzopiren z dymu papierosowego uszkodził gen TP3);

  • komórka nie ma możliwości się naprawić
  • uszkodzona komórka nie ma możliwości się unicestwić
  • komórka, która jest uszkodzona i nie może się unicestwić, z czasem staje się komórką nowotworową, która dzieli się niepohamowanie i jest nieśmiertelna
  • bez genu TP53 komórka, która już zrobiła się sporą ilością komórek rakowych, wysyła sygnały, by rozwinęły się w okół niej naczynia krwionośne dostarczające pożywienie i wtedy guz może się już nieskrępowanie rozwijać …. taa dam… nowotwór złośliwy gotowy!

To właśnie odkrycie związku między benzopirenem, a uszkodzeniem genu białka P53, w końcu jednoznacznie pogrążyło koncerny tytoniowe, które przez lata wypierały się szkodliwości palenia.
(Więcej na ten temat można przeczytać, w moim zdaniem, genialnej książce „Cesarz wszech chorób. Biografia raka”.)

P.S. Zainteresowanych genetyką i genetycznymi podstawami nowotworów zapraszam też do przeczytania książki. „Białko P53. Gen, który złamał kod raka” oraz obejrzenia filmu „Prof. Janusz Siedlecki: Jak powstaje nowotwór?”

Mam nadzieję, że teraz jest już jasne, dlaczego palenie powoduje raka.
W przygotowaniu mam jeszcze jeden artykuł na temat zagrożeń, jakie niesie za sobą palenie papierosów. Zapraszam wkrótce.

Movember. Zapuść wąsy dla jaj i zdrowia.

Idąc dziś ulicą natrafiłam na taki oto plakat naklejony na słup reklamowy (Jak widać plakat jest już mocno sfatygowany przez deszcz, przez co może bardziej męski ;)). O co tu chodzi?Nie jest to reklama nowego BarberShopu, czy konkursu piękności dla mężczyzn. Jest to kampania społeczna, będąca już popularna na zachodzie, promującą profilaktykę zdrowotną dla mężczyzn. W tym oczywiście profilaktykę nowotworową.

Mężczyźni najczęściej chorują na raka płuc (Głównie przez palenie, ale o tym piszę już kolejny artykuł, który Was zaskoczy. Już polecam. Nie będą to wszystkim znane banały.)
Są jeszcze inne nowotwory dotyczące jedynie mężczyzn. Mowa tu oczywiście o raku prostaty i raku jąder.

Rak prostaty.
Zapewne ciężko będzie Wam wysłać swojego mężczyznę do proktologa, aby on fachowo sprawdził mu prostatę organoleptycznie badaniem per rectum. 😉 Ale na to, byście wysłały mężczyznę na proste badanie krwi już jest dużo większa szansa. Zwłaszcza, że można zrobić to przy okazji innych badań. Należy zbadać markery nowotworowe charakterystyczne dla tego typu nowotworu czyli np. PSA.

Rak jądra.
Guza w jądrze można wyczuć pod palcami. I to kochane Panie wasze zadanie. Poznajcie dobrze jądra waszego mężczyzny i bądźcie czujne na wszelkie zmiany w strukturze, kształcie, kolorze. To ważne, bo nowotwór jądra dotyka mężczyzn w każdym wieku i to często tych młodych. Można też zbadać markery nowotworowe charakterystyczne dla raka jąder i to są te same hormony, które u nas wykrywają ciążę czyli popularna BetahCG. TAK dobrze myślicie! Możecie mieć całkiem sensowny wynik diagnostyczny prosząc Waszego mężczyznę o nasikanie na test ciążowy. 🙂

Może być zabawnie, a tak naprawdę monitorujecie jego zdrowie. Oczywiście takie domowe sposoby nie zastąpią wizyt u lekarza, ale znów- jak zmusić mężczyznę do regularnych wizyt u urologa by badał jądra? Wykorzystujemy więc to co mamy, dużo lepsze to niż nic.

Więcej o akcji Movember dowiecie się ze stron:
Movember Polska
Movember na Portalu Zwrotnik Raka
Fundacja Kapitan Światełko

Pozdrawiam Was ciepło choć wąsopadowo kochani moi mężczyźni i kobiety 🙂

1 urodziny bloga mamapsychoonkolog

Mam taką cechę, że lubię symboliczne wydarzenia czy graniczne daty. Pozwala mi to celebrować chwile i nieco uporządkować mój wewnętrzny oraz zewnętrzny świat. To także motywuje oraz wiele uczy o tym, co należy poprawić, a co zrobiłam dobrze i warto to kontynuować. Dziś mija rok od ukazania się pierwszego wpisu na tym blogu i z tej okazji postanowiłam zrobić małe podsumowanie pierwszego roku istnienia bloga i zarazem projektu mamapsychoonkolog.com.

P.S. To chyba artykuł bardziej dla mnie samej – takie automotywator, więc jeśli temat Was nie interesuje możecie od razu przeskoczyć do akapitu o książce i losowaniu.

Zaczynamy.
17. 10.2018 roku pojawił się pierwszy wpis na tym blogu. Taki tylko z cyklu „Witam” – bez merytorycznej treści, a nawet ładu i składu. W sumie ładu i składu nie opanowałam do dziś 😉 (To też się zmieni.) Za to z treści jestem zadowolona i postaram się robić jeszcze lepsze artykuły i dostarczać Wam jeszcze więcej wiedzy (blog), informacji (facebook,com/mamapsychoonkolog) i inspiracji.

W październiku tylko zaistniałam. Na kolejne, już treściwe artykuły trzeba było poczekać do grudnia, za to wtedy ruszyłam z wytężoną pracą i do kwietnia pisałam dużo i regularnie. Potem nastąpił mały zastój z publikowaniem, choć nie z pisaniem. Pisałam nadal dużo, jednak miałam blokadę dotyczącą kończenia i publikacji artykułów, więc efekt był taki, że napisałam 40 szkiców artykułów „do szuflady”. Oczywiście mam zamiar do tego wrócić i dokończyć to, co pozaczynałam. Część artykułów dotyczyło wydarzeń istotnych w określonym czasie, więc te artykuły opublikuję z datą wsteczną pracując tym samym nad uzupełnieniem pustek i ciągłością bloga. Część artykułów ma charakter ogólny i będą to nowo publikowane artykuły na ciekawe, ważne i kontrowersyjne tematy…

Obecnie blog po roku działalności ma 57 opublikowanych artykułów, do których czytania bardzo serdecznie Was zapraszam. 🙂

Jest też ponad 40 artykułów w przygotowaniu. W najbliższym czasie będę intensywnie pracować, by je dokończyć i opublikować. Mam też mnóstwo nowej wiedzy i ciekawych spostrzeżeń i tym też chciałabym się z Wami podzielić…

Ufff…. Przepraszam za to zanudzanie, ale potrzebowałam takiego poklepania się po ramieniu i zmotywowania do dalszej pracy.- „Good job!” oraz „Masz jeszcze duuużo do zrobienia, zabieraj się więc do działania, bo warto!”

Warto. Jestem tego pewna.

Książka do wylosowania – „Cesarz wszech chorób. Biografia raka.”

Urodziny, to oczywiście też prezenty! Mam dla Was zatem genialną książkę. Chyba jedną z najlepszych książek o raku jaką można znaleźć na rynku. Książkę czy raczej księgę o historii raka i historii jego leczenia. Bardzo polecam każdemu, kto interesuję się historią medycyny, onkologią czy chce zrozumieć tą chorobę i walczących z nią naukowców, lekarzy czy nawet polityków. To historia ludzkich dramatów, politycznych bitew, finansowych ograniczeń, walki, porażek, zwycięstw, frustracji… Fascynująca książka o najpotężniejszym jak dotąd przeciwniku, który nie pochodzi z zewnątrz, a powstaje z nas samych.

Jeśli masz ochotę wylosować książkę, napisz proszę o tym w komentarzu na blogu i lub na facebooku. Losowanie w niedzielę wieczorem. Zwycięzcę ogłoszę w poniedziałek 🙂

WOŚP. Mój 27 Finał.

Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy pamiętam właściwie od zawsze. Jak wystartowała to miałam 8 lat i z roku na rok robiła się większa, a ja rosłam razem z nią. Najbardziej chyba zapamiętalam mroźne i czasem śnieżne finały, na które chodziliśmy „paczką” z klasy pod koniec podstawówki, a potem w liceum. Zawsze się wtedy stresowałam, bo jakoś tak się składało, że przez lata zaraz po niedzielnym orkiestrowym finale miałam jakąś poniedziałkową kartkówkę, sprawdzian czy kolokwium i sumienie mnie zjadało, że zamiast się uczyć to gram z orkiestrą i do nocy oglądam finał w telewizji. Ale jak widać, nie zaszkodziło to i edukację ukończyłam i nadal chcę się uczyć 😛 Pamiętam też magiczne Światełka do Nieba, na których były fajerwerki i to nawet efektowniejsze niż na Sylwestra. Pamiętam też roświetlone pocałunki pod roświetlonym niebem 🙂 Czasy się zmieniają i jutro nie mam żadnej kartkówki ani nawet egzaminu, nie było też dziś fajerwerków tylko lasery – podobno bardziej „ekologiczne”.

Pieniądzę na Orkiestrę najpierw dostawałam od rodziców i dzieliłam się kieszonkowym. Choć uczciwie mówiąc kieszonkowe raczej przeznaczałam na zestaw z McDonald’s tradycyjnie jedzony na finałach. (Nie jestem z tego dumna, mogłam wybrać coś zdrowszego do jedzenia 😉

Jak wszystko i finały się zmieniają. Najpierw transmicje były w TVP2 potem przestałam posiadać telewizję 😛 ale zdaje się są teraz są w TVN, a Orkiestra przeniosła się głównie do Internetu. Dziś cały dzień oglądam transmicję na YouTubie, a jeszcze dwa lata temu, jak leżałam w domu z wysoką temperaturą też były transmicje Internetowe, ale tylko w okteślonych godzinach. Pieniądze nadal wpłacam do puszki, bo chcę zdobyć naklejkę z serduszkiem 😛 ale teraz głównie korzystam z aukcji Allegro, na których kupuję dużo rzeczy :P. Co roku też coś wystawiam, w tym roku wystawiłam.

Piszę ten post i właśnie przeczytałam, że przydent Gdańska został zaatakowany nożem na scenie podczas Światełaka do Nieba. Nawet nie wiem jak to skomentować. Takie rzeczy nie powinny się dziać i to nie ważne kto i gdzie i dlaczego… Nikt nie powinien być krzywdzony. Nie dajmy się też zastraszyć, bo o to w tym chodzi, byśmy się wszyscy bali cokolwiek robić czy nawet żyć.

Dziś pogoda wyjątkowo nie sprzyjała, bo strasznie lało i było przenikliwie źimno, ale i tak ruszyłam się z domu na Plac Kurzy Taarg gdzie stacjonował Wrocławski sztab. Szczerze to Wrocław od kilku lat jakoś troszkę blado wypada na tle innych miast i było lepiej jak byliśmy na Rynku, ale to może to właśnie kwestia lokalizacji i niesprzyjającej od lat pogody. A może tak mi się tylko wydaje i przecież to nie o konkurs kto wypada lepiej.

W tym roku grałam z Wrocławskim Hospicjum dla Dzieci i z moimi przyjaciółmi. Nasze Hospicjum miało dziś swoje 5 minut na Wrocławskiej scenie. Dzięki temu mogliśmy podziękować WOŚP i oczywiście ludziom, którzy pieniądze wpłacają za wsparcie.

Dostaliśmy od Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy 4 samochody i pięniądzę na sprzęt oraz sprzęt medyczny. Mieliśmy także możliwość wymiany sporej części naszego starego sprzętu na nowszy. A ten starszy jeszcze sprawny poszedł do innego hospicjum, więc skorzystała jeszcze jedna organizacja i oczywiście ludzie. To bardzo dużo. Wspaniale, że organizacje pozarządowe się wspierają dla wspolnego dobra potrzebujących dzieci i dorosłych.

Osobiście zawdzięczam WOŚP przebadanie słuchu mojej wtedy nowo narodzonej Gai. Poczucie bezpieczeństwa mamy i zdrowie dziecka – bezcenne. Dziękuję. 🙂

WOŚP nam też dziękuję. Fwstiwalem Pol’and’Rock. Byłam na nim w 2017r i mam nadzieję, że jeszcze kidyś się uda. 🙂

Liczę na kolejny dobry finał. Zobaczymy też co przyniesie przyszły rok… Zmykam oglądać transmisję, bo niedługo ważne licytacje. 🙂