WOŚP. Mój 27 Finał.

Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy pamiętam właściwie od zawsze. Jak wystartowała to miałam 8 lat i z roku na rok robiła się większa, a ja rosłam razem z nią. Najbardziej chyba zapamiętalam mroźne i czasem śnieżne finały, na które chodziliśmy „paczką” z klasy pod koniec podstawówki, a potem w liceum. Zawsze się wtedy stresowałam, bo jakoś tak się składało, że przez lata zaraz po niedzielnym orkiestrowym finale miałam jakąś poniedziałkową kartkówkę, sprawdzian czy kolokwium i sumienie mnie zjadało, że zamiast się uczyć to gram z orkiestrą i do nocy oglądam finał w telewizji. Ale jak widać, nie zaszkodziło to i edukację ukończyłam i nadal chcę się uczyć 😛 Pamiętam też magiczne Światełka do Nieba, na których były fajerwerki i to nawet efektowniejsze niż na Sylwestra. Pamiętam też roświetlone pocałunki pod roświetlonym niebem 🙂 Czasy się zmieniają i jutro nie mam żadnej kartkówki ani nawet egzaminu, nie było też dziś fajerwerków tylko lasery – podobno bardziej „ekologiczne”.

Pieniądzę na Orkiestrę najpierw dostawałam od rodziców i dzieliłam się kieszonkowym. Choć uczciwie mówiąc kieszonkowe raczej przeznaczałam na zestaw z McDonald’s tradycyjnie jedzony na finałach. (Nie jestem z tego dumna, mogłam wybrać coś zdrowszego do jedzenia 😉

Jak wszystko i finały się zmieniają. Najpierw transmicje były w TVP2 potem przestałam posiadać telewizję 😛 ale zdaje się są teraz są w TVN, a Orkiestra przeniosła się głównie do Internetu. Dziś cały dzień oglądam transmicję na YouTubie, a jeszcze dwa lata temu, jak leżałam w domu z wysoką temperaturą też były transmicje Internetowe, ale tylko w okteślonych godzinach. Pieniądze nadal wpłacam do puszki, bo chcę zdobyć naklejkę z serduszkiem 😛 ale teraz głównie korzystam z aukcji Allegro, na których kupuję dużo rzeczy :P. Co roku też coś wystawiam, w tym roku wystawiłam.

Piszę ten post i właśnie przeczytałam, że przydent Gdańska został zaatakowany nożem na scenie podczas Światełaka do Nieba. Nawet nie wiem jak to skomentować. Takie rzeczy nie powinny się dziać i to nie ważne kto i gdzie i dlaczego… Nikt nie powinien być krzywdzony. Nie dajmy się też zastraszyć, bo o to w tym chodzi, byśmy się wszyscy bali cokolwiek robić czy nawet żyć.

Dziś pogoda wyjątkowo nie sprzyjała, bo strasznie lało i było przenikliwie źimno, ale i tak ruszyłam się z domu na Plac Kurzy Taarg gdzie stacjonował Wrocławski sztab. Szczerze to Wrocław od kilku lat jakoś troszkę blado wypada na tle innych miast i było lepiej jak byliśmy na Rynku, ale to może to właśnie kwestia lokalizacji i niesprzyjającej od lat pogody. A może tak mi się tylko wydaje i przecież to nie o konkurs kto wypada lepiej.

W tym roku grałam z Wrocławskim Hospicjum dla Dzieci i z moimi przyjaciółmi. Nasze Hospicjum miało dziś swoje 5 minut na Wrocławskiej scenie. Dzięki temu mogliśmy podziękować WOŚP i oczywiście ludziom, którzy pieniądze wpłacają za wsparcie.

Dostaliśmy od Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy 4 samochody i pięniądzę na sprzęt oraz sprzęt medyczny. Mieliśmy także możliwość wymiany sporej części naszego starego sprzętu na nowszy. A ten starszy jeszcze sprawny poszedł do innego hospicjum, więc skorzystała jeszcze jedna organizacja i oczywiście ludzie. To bardzo dużo. Wspaniale, że organizacje pozarządowe się wspierają dla wspolnego dobra potrzebujących dzieci i dorosłych.

Osobiście zawdzięczam WOŚP przebadanie słuchu mojej wtedy nowo narodzonej Gai. Poczucie bezpieczeństwa mamy i zdrowie dziecka – bezcenne. Dziękuję. 🙂

WOŚP nam też dziękuję. Fwstiwalem Pol’and’Rock. Byłam na nim w 2017r i mam nadzieję, że jeszcze kidyś się uda. 🙂

Liczę na kolejny dobry finał. Zobaczymy też co przyniesie przyszły rok… Zmykam oglądać transmisję, bo niedługo ważne licytacje. 🙂

Dziecko w szpitalu. Jak z nim rozmawiać, jak mu pomóc, jak je wspierać? Cz.1

Tytuł zmieniałam parę razy. Brzmiał najpierw mniej więcej „Chore dziecko najlepiej czuje się w domu”, bo o domowej opiece chciałam pierwotnie napisać, ale artykuł się rozrósł i zmienił. (Nie umiem jeszcze ujarzmiać strumienia myśli). Musiałam zatem zmienić też i tytuł – wyszedł taki trochę zimny i hasłowy, ale przynajmniej wiadomo czego można się spodziewać w treści i będzie można łatwo go znaleźć, gdy wpisów na blogu zrobi się więcej.

Chore dziecko bardzo potrzebuje specjalistycznej opieki, ale równie mocno potrzebuje troski i miłości bliskich oraz poczucie bezpieczeństwa. Dlatego chore dziecko, jak i zdrowe najlepiej czuje się w domu. We własnym łóżku, ze swoimi zabawkami i przytulankami. Z rodzeństwem, rodzicami i częstymi odwiedzinami babci i dziadka.

W szpitalu jak w domu.

Gdy dziecko zachoruje i trafia do szpitala często gwałtownie i bez przygotowania zostaje wyrwane ze swojego środowiska. Ta zmiana miejsca pobytu jest często dla niego bardziej stresujące niż sama choroba, z której może nawet nie zdawać sobie sprawy. Dlatego dobrze jest być z dzieckiem w szpitalu na stałe, a jeśli to niemożliwe odwiedzać je jak najczęściej. Jeśli możemy stwórzmy mu w szpitalu namiastkę domu – na stoliku ułóżmy ramki ze zdjęciami członków rodziny, zawieźmy mu ukochanego jasia, kocyk, ulubione książeczki, zabawki, przytulanki.

W razie nocnych lęków kupmy specjalną lampkę (u nas świetnie sprawdzają się duszki IKEA Spoka, ale mogą być inne świecące przedmioty czy zabawki np. laleczki i zwierzątka Lum Lumps), które dziecko będzie mogło mieć w łóżku czy przy łóżku by odstraszać nocne strachy, koszmary i stwory. Pomóc może też książeczka „Jak pokonać nocne stwory” oraz książeczki edukacyjne o pobycie w szpitalu np.: „Kuba i Buba w szpitalu czyli o prawach dziecka i pacjenta niemal wszystko”, „Bo ja idę do szpitala”, „Florka. Mejle do Klemensa”, „Marysia w szpitalu”, „Zuzia w szpitalu” i sporo innych. (Jeśli znacie podobne książeczki warte uwagi, dajecie proszę znać w komentarzu.)

Warto zadbać o komfort dziecka i jego poczucie bezpieczeństwa, bo inaczej dziecko może nabawić się traumy i po powrocie do domu lub jeszcze w szpitalu mieć objawy stresu pourazowego – problemy ze snem, brak apetytu, ogólne rozdrażnienie lub wycofanie, natrętne myśli o szpitalu. Może się wtedy zachowywać agresywnie lub nadmiernie spokojnie.

Dziecko z traumą lekarsko-szpitalną może też zostać dorosłym, który się nie bada i nie dba o zdrowie.

Ważne – dzieci które czują ból, a nie chcą tym martwić rodziców często są nadmiernie spokojne i apatyczne lub małe dzieci które nie umieją tego nazwać lub dzieci które ze względu na chorobę nie są w stanie wyrazić cierpienia mogą być nadmiernie pobudzone lub nawet agresywne. Takie objawy mogą też świadczyć o problemach z oddawaniem moczu lub zrobieniem kupki. Warto więc zawsze sprawdzić czy nagła zmiana zachowania nie ma przyczyn fizjologicznych. Lekarze, którzy nie są na co dzień z pacjentem, mogą przegapić takie objawy. To my rodzice czy właśnie psychologowie i wolontariusze przebywając często z małymi pacjentami możemy wyłapać zmiany w zachowaniu, które mogą świadczyć o zmianach w funkcjonowaniu organizmu. Nasze spostrzeżenia należy zgłosić pielęgniarce i lekarzowi.

Dobra rozmowa.

Ważne, by rozmawiać z dzieckiem o jego chorobie, samopoczuciu i o tym co się z nim dzieje.

1. Należy wyjaśniać i tłumaczyć na czym będą polegały zabiegi. (Więcej na ten temat napisałam w artykule „Jak mądrze wspierać chore dziecko”).

2. Nie wolno nam kłamać, że nie będzie bolało jeśli może boleć lub że dziecko wyjdzie wcześniej ze szpitala niż to realne. Jeśli jakaś cześć ciała jest uszkodzona, nie udawajmy, że sama się magicznie naprawi. Nie chodzi o zabieranie nadziei, tylko o realne obietnice – wszyscy robią wszytko by było dobrze i bardzo się starają, ale rezultaty są czasem nieprzewidywalne i czasem leczenie może trwać dłużnej i być bardziej skomplikowane niż planowano, a czasem może wszystko skończyć się lepiej niż ktokolwiek marzył… Trzeba być gotowy na każdą ewentualność.

3. Nie kłamiemy i nie zatajamy informacji o stanie zdrowia dziecka jeśli dziecko o to pyta. Oczywiście wyjaśniamy wszystko w sposób delikatny i adekwatny do wieku. Upewniamy się, że dziecko dobrze zrozumiało. Możemy w tym celu np. zapytać „To kochanie co teraz powiesz Gabrysiowi jak przyjdzie Cię odwiedzić i zapyta co Ci jest?”

4. Trzeba też wyjaśnić, że choroba w żaden sposób nie jest winą dziecka czy karą za nieposłuszeństwo i bycie niegrzecznym. Nawet jeśli jest to złamanie nogi, bo jej właściciel wspiął się na drzewo, to nie jest kara, tylko konsekwencja niebezpiecznych działań. Nie jest to też sprawa czarno biała – nie każde wejście na drzewo kończy się złamaniem, a nogę można złamać, potykając się o korzeń idąc spencerkiem po chodniku.

5. Mówmy o naszych emocjach. Choćbyśmy nie wiem jak się starali ukryć nasze emocje przed dzieckiem ono i tak wyczuje, że coś jest nie tak. Niezrozumienie tego co się z nami dzieje, może być dla dziecka negatywne. Może np. myśleć, że jest gorzej niż jest w rzeczywistości i nikt już nie wierzy w niego jako osobę, czy w jego wyzdrowienie skoro nawet nie warto o tym rozmawiać. Dziecko może też pomyśleć, że nasz smutek czy rozdrażnienie jest jego winą. Albo, że jesteśmy źli bo zachorowało i popsuło nam plany, że nas zawiódł czy że nie jest wystarczająco starającym się pacjentem. Nie wpadajmy w histerię i nie dajmy się ponieść emocjom przy dziecku, ale też nie ukrywajmy, że się martwimy, a nawet smucimy, bo to naturalne skoro kochamy i chcemy jak najlepiej.

6. Nie straszmy dziecka lekarzem czy pielęgniarką. „Jak nie zjesz/nie zrobisz czegoś to przyjdzie Pani doktor i da Ci zastrzyk.” Może i dziecko zje ale jak tylko zobaczy pielęgniarkę wpadnie w panikę, nawet jeśli ta przyjdzie tylko zmierzyć temperaturę. Może to też odnieść inny efekt. Dziecko poczuje się oszukane: „Dlaczego mam zastrzyki i kroplówki skoro zjadłem? Okłamaliście mnie!” Oczywiście można wytłumaczyć konsekwencje. „Kochanie jeśli nie będziesz jadł i pił, staniesz się bardzo słaby, a ponieważ potrzebujesz mieć siły do zmagań z chorobą, to pielęgniarka będzie musiała Ci podpiąć kroplówkę by dostarczyć Ci jedzenie i picia bezpośrednio do żyłki.” To będzie dla Twojego dobra, choć nieprzyjemne. Mam nadzieję, że jednak wolisz zjeść.”

7. Nie podważajmy działań personelu przy dziecku. Jeśli mamy wątpliwości szukajmy oczywiście alternatywy lub porozmawiajmy z lekarzem czy pielęgniarką na osobności. Dziecko, które będzie leczone przez lekarza czy będzie miało robiony zabieg przez pielęgniarkę o którym wie że rodzice uważają go „za złego” będzie przerażone, że może stać mu się krzywda. Dzieci mają bowiem bardziej czarno biały świat i nie za bardzo rozumieją też czy ktoś jest złym człowiekiem czy zwyczajnie brak mu kompetencji – zły to zły, a więc może skrzywdzić.

8. Po prostu bądźmy. Mamy ogromną potrzebę robienia czegoś, by mieć choć złudzenie kontroli nad sytuacją. Dzieci nie potrzebują naszego działania tak bardzo jak potrzebują nas i naszego z nimi bycia. Posiedźmy czasem po prostu przy dziecku, poprzytulajmy je, możemy nawet milczeć czy zaśpiewać mu ulubioną piosenkę. Ważne by po prostu być razem -czule, blisko. (Na ten temat napisałam też w artykule „Jak mądrze wspierać chore dziecko”

9. Pytania dziecka o chorobę. Dziecko, może zadać nam trudne pytania. „Dlaczego jestem chory?”, „Dlaczego mnie to spotkało?” Zanim odpowiemy warto zapytać „A co Ty o tym myślisz?” Odpowiedź dziecka da nam dużo informacji, nie tyle o jego stanie wiedzy, co o jego światopoglądzie, lękach i obawach. Poznając świat i opinię dziecka lepiej dobierzemy słowa, zdementujemy błędne założenia, czy osłabimy lęki. Odpowiedź, że czegoś nie wiemy i że czasem tak jest, że ludzie chorują i nie ma tym niczyjej winy też jest odpowiedzą, którą możemy dziecku dać. Nie musimy być wszechwiedzący.

10. Jeśli dziecko mówi nam o cierpieniu, bólu i smutku nie zbywajmy go odwracając jego uwagę. Nie trywializujmy, nie mówmy pustego „Wszystko będzie dobrze”, nie zmieniajmy tematu. Nawet jeśli to dla nas trudne. To my dorośli i opiekunowie jesteśmy dla dziecka i mamy zadanie być przy nim na dobre i na złe, a nie tkwić w swoim świece leków i obaw i uciekać przed trudnymi tematami, zostawiając dziecko samo z jego strachem i problemami. Jest to często bardzo trudne, dlatego można poprosić o poradę i wsparcie psychologa, psychoonkologa, pielęgniarkę czy lekarza. (Na pewno napiszę jeszcze osobne wpisy na temat samego rozmawiania z chorym dzieckiem, ale na razie. w razie Waszych konkretnych pytań zapraszam do napisania na maila: mamapsychoonkolog@gmail.com lub w formularzu kontaktowym.)

Hmm…. Zrobiło się tego dużo. Żeby nie tworzyć kilometrowych wpisów, kolejna część o tym jak wspierać dziecko w szpitalu będzie w następnym artykule. Zamieszczę go tu dopiero w niedzielę, bo jutro z samego rana jadę do Lublina na superwizje.
Lecę zatem kupić składniki i upiec ciasto (mocno czekoladowe, bezglutenowe brownie, mniam, mniam), które obiecałam ze sobą przywieźć.

Czekam na Wasze komentarze i może pytania?


Noworoczny Koncert Charytatywny Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci

Oglądając wczoraj Koncert Noworoczny z Wiednia (wspominałam o nim na końcu artykułu o Noworocznych Postanowieniach) przypomniałam sobie o jeszcze jednym ważnym dla mnie koncercie, a mianowicie o Noworocznym Koncercie Charytatywnym Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci.

Jak już pisałam w jednym z artykułów co miesiąc jeżdżę do Lublina i „zazdrościłam” tamtejszemu Hospicjum, że mają odział stacjonarny, którego tak nam we Wrocławiu brakuje. Dzieci, które trafiają do hospicjum to dzieci z chorobą, której nie da się wyleczyć i wymagają specjalnej opieki, ale to może być choroba trwająca kilkanaście lat i dużo rzadziej dzieci trafiają do nas tylko na krótki czas. Prawdą jest, że dzieci najlepiej czują się w domu (dlaczego i jak wygląda funkcjonowanie Hospicjum dla dzieci napiszę wkrótce), czasem jednak nie mają tam odpowiednich warunków lub opieka staje się zbyt skomplikowana i trudna dla rodziny. Czasem rodzina potrzebuje gdzieś na chwilę wyjechać, wypocząć, zregenerować siły. Może się zdarzyć, że ktoś z opiekunów zachoruje, trzeba coś daleko załatwić czy zrobić remont, by poprawić komfort życia dziecka, albo młodsze rodzeństwo bardzo się boi tego co się dzieje w domu. Czasem rodzina decyduje, żeby ostanie chwile życia, dziecko spędziło pod stałą opieką specjalistyczną dostępną na miejscu całą dobę. Wtedy bardzo przydają się oddziały stacjonarne z salami stałego i dziennego pobytu oraz częścią noclegową gdzie rodzina może przebywać, by być blisko dziecka. Cudownie by było, gdyby do tego wszystkiego tak jak w Lublinie można było dołączyć gabinety lekarzy specjalistów i rehabilitacyjne.

Pieniądze z tegorocznego koncertu będą przeznaczone właśnie na taki cel – na budowę Domu Opieki Wyręczającej. To zapewne duża inwestycja, ale z Przylądkiem Nadziei się udało i dzieciaczki od kilku lat mają nowy, piękny budynek, to i nam się uda 🙂

Z tego co widziałam na zdjęciach i filmie z koncertu, to w zeszłym roku było bardzo fajnie. Nie było mnie wtedy, bo dołączyłam do ekipy wolontariuszy krótko po tym jak koncert już się odbył, ale w tym roku planuję oczywiście tam być jako wolontariuszka, więc mam nadzieję, że się spotkamy. 🙂

Bilety na koncert można kupić tu. Będzie można też wziąć udział w licytacjach.

Zapraszam i mam nadzieję do zobaczenia 🙂

P.S. Pewnie wielu z Was myślało, że mamy taki odział już dawno, bo właśnie z takim konkretnym budynkiem kojarzy się hospicjum. A my we Wrocławiu jeszcze nie mamy – niewiarygodne prawda? Ale dzieci oczywiście nie są pozbawione opieki – mają ją zapewnioną w domach. Napiszę o tym więcej niedługo.

Podsumowanie roku 2018 cz.1

Jak już wspominałam, choćby tu, lubię rytuały. Widać, gdzieś we mnie wciąż tkwi pierwotna natura, bo symbole oraz celebracje wydarzeń są dla nie ważne. Jedną z takich rzeczy jest oczywiście zakończenie roku i rozpoczęcie roku kolejnego. Podsumowuje wtedy co się wydarzyło w minionym roku i tworzę plany na kolejny. Podsumowania różnie wychodzą – są powody do zadowolenia, ale i muszę przyznać przed samą sobą, że część rzeczy totalnie zawaliłam i trzeba nad tym popracować. Tak samo z planami bywa różnie – czasem, niektóre postanowienia przepisuję przez kilka lat, bo nie zostały zrealizowane, ale czasem robię co sobie zaplanowałam i pod koniec roku mam powody do zadowolenia. Dziś przyszedł czas na podsumowania – – zrobię tylko podsumowanie „zawodowe” żeby nie zanudzać Was moim codziennym życiem, ale jeśli interesuje was psychologia i w jakiś wycinku onkologia, to może znajdziecie tu kilka inspiracji dla siebie lub waszych bliskich.

  1. W lutym byłam na bardzo ciekawej konferencji w Krakowie – 3 Forum na rzecz pacjentów onkologicznych. Ze względu na studia w weekend, mogłam uczestniczyć tylko w jednym dniu konferencji, ale i tak warto było jechać z Wrocławia do Krakowa.

Wykłady bardzo mi się podobały. Siedziałam zafascynowana i chłonęłam wszystkie informacje. Sporo z nich pamiętam do dziś. Po wykładach uczestniczyłam w dwóch warsztatach i tu znów byłam bardzo zadowolona.

Najpierw poszłam „przekąsić” „Zdrowe słodycze” do Moniki Mrozowskiej. Ten warsztat wybrałam głównie, by poznać na żywo Panią Monikę, którą wielokrotnie czytałam w internecie i oglądałam z nią sporo wywiadów, bo temat zdrowego żywienia mocno mnie interesuje, a słodycze po prostu uwielbiam. Nie zawiodłam się – Pani Monika okazała się przesympatyczna i bardzo ciekawie opowiadała. Podobało mi się też to, że nie była przesadnie „prozdrowa” i przyznała, że czasem dodaje zwykły cukier i nie uważa go za śmiercionośny niczym arszenik. Osobiście lubię takie drogi środka – zdrowo, ale bez ortodoksji. Choć z drugiej strony, Pani Monika jest chyba weganką więc jest to moim zdaniem wymagająca dieta. 😛

Kolejnym warsztatem w którym wzięłam udział był „ArcyRak w szkole. Jak rozmawiać z dziećmi o chorobie koleżanki i kolegi.”, na którym dowiedziałam się jak podejść do tego trudnego tematu i dostałam inspiracje do dalszego pogłębienia wiedzy. Warsztat prowadziła przesympatyczna i moim zdaniem bardzo kompetentna Katarzyna Nowak-Ledniowska. 

Jedyną wadą forum był organizacja. Wykłady były bardzo ciekawe, ale przedłużały się, przez co przerwy się skracały. Nie było też za bardzo gdzie kupić jedzenia i picia. Była kawiarenka, ale słabo zaopatrzona i nie starczało czasu na to by stać w kolejne, zjeść i się napić i zdążyć na kolejny wykład. Blok wykładowy skończył się z ponad godzinnym opóźnieniem przez co także warsztaty zostały przesunięte i wszystko zakończyło się z dużym poślizgiem, co miało znaczenie dla osób, które tak jak ja musiały jeszcze sporo czasu wracać do domu, a to był poniedziałek. Wielki plus za to, że uczestnictwo w forum było bezpłatne.

Miło też było spotkać Pana Jerzego Shtura. Tym razem był profesorem, organizatorem i twarzą Forum oraz stowarzyszenia. Wcześniej miałam okazje poznać go jako aktora i gościa festiwalu Sensacyjne Lato Filmów organizowanego przez dziadka Gai od strony taty. Byłam wtedy na pokazie jego filmu Obywatel i dostałyśmy też autograf, w cudem kupionej na szybko, jego książce. Tak – bez prywaty się nie obyło 😛 ale fascynuje mnie jak splatają się bardziej lub mniej ludzkie losy w różnych okolicznościach i kontekstach.

Więcej na temat Stowarzyszenia Unicorn można znaleźć na ich stronie i na ich stronie na FB.

2. W lutym zostałam też wolontariuszką we Wrocławskim Hospicjum dla Dzieci. Jak na razie współpraca z Hospicjum bardzo mi się podoba i chciałabym tam pracować. Świetni ludzie, bardzo dobrze organizowane i koordynowane akcje. Jednak jeśli porównam nasze skromne hospicjum z tym w Lublinie (napiszę o nim w kolejnym wpisie), to mamy jeszcze dużo do zrobienia. Nasza siedziba jest bardzo skromna i nie mamy oddziału stacjonarnego, co wydaje się aż niemożliwe patrząc na to jak dużym miastem jest Wrocław. Niestety hospicja nie są finansowane z budżetu państwa (państwo dokłada jedynie jakaś sumę), więc wszystko co mamy jest dzięki zbiórkom, 1% podatku, koncertom charytatywnym, rożnym akcjom – czyli dzięki Wam darczyńcom i wolontariuszom. Zapraszam więc do wspierania hospicjum choćby nakrętkami i 1% podatku. To nic nie kosztuje, a można zrobić dużo dobrego 🙂 Nie pisałam jeszcze o wszystkich akcjach w których brałam udział, ale sporo możecie znaleźć w kategorii Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci.

3. W maju ukończyłam szkolenie z Racjonalnej Terapii Zachowania. Można z powodzeniem stosować ją jako terapię krótkoterminową, jest też częścią smetody Simontona. Na pewno będę o tym jeszcze pisać i to nie raz.

4. W lipcu skończyłam studia podyplomowe psychoonkologia na Uniwersytetecie SWPS  z oceną  na dyplomie 5 🙂. Zdjęcie na ściance musiało być 😛 Sporo lat wcześniej skończyłam psychologię kliniczną też na SWPSie.

Zrobiło się już tego trochę, żeby nie tworzyć zbyt długich wpisów, pozostałą część podsumowania umieszczę jutro.

Świąteczne stoisko Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci.

Czas przedświąteczny jest we Wrocławskim Hospicjum dla Dzieci (pewnie jest tak we wszystkich fundacjach i organizacjach użytku publicznego) bardzo gorący. Mamy mnóstwo wydarzeń, kwest i zbiórek. Niedawno pisałam, o Mikołajkach i o tym, że byliśmy na Targach Dobrych  Książek i  na Jarmarku Bożonarodzeniowym . Byliśmy też niedawno w galerii handlowej Magnolia we Wrocławiu z naszym świątecznym stoiskiem. I wiecie co? Prawie zabrakło nam ozdób! Dlatego dziś proszę Was o dwie rzeczy: po pierwsze o wspólne rodzinne lub przyjacielskie tworzenie i przekazanie ozdób na przyszły rok (wpiszcie już sobie w kalendarz, ale i tak Wam przypomnę 😛 – zacznijcie też myśleć o ozdobach Wielkanocnych ;)) i oczywiście o zakupy na różnych charytatywnych stoiskach. Można tam znaleźć mnóstwo ślicznych, ręcznie robionych i naładowanych dobrą energią ozdób i innych przedmiotów, a przy okazji komuś pomóc.

A to my. 🙂